Od samego początku teściowie nie zostawili na mnie suchej nitki. Według nich ich córka powinna mieć za męża lekarza, a nie kogoś tak przeciętnego jak ja.

Kiedy poznałem Martę, byłem pewien, że trafiłem na miłość mojego życia. Jednak już na pierwszym spotkaniu z jej rodzicami poczułem chłód i lekceważenie. Dla nich byłem nikim, kimś, kto absolutnie nie zasługiwał na ich ukochaną córkę. Ale zamiast okazać zrozumienie, zasypali mnie kpiącymi uwagami, nie kryjąc swojej pogardy…

 

Próby zdobycia ich aprobaty kończyły się fiaskiem. Każde słowo, które padało z ich ust, bolało jak cios. Nie wiedzieli jednak, że w tle rozgrywa się coś znacznie poważniejszego… coś, co na zawsze zmieni ich stosunek do mnie i pokaże, jak bardzo się pomylili…

 

 

Pierwsze spotkanie – na dzień dobry wrogość

Już przy pierwszym spotkaniu poczułem, że w oczach rodziców Marty jestem kimś całkowicie niegodnym ich córki. Martę poznałem przypadkiem, i chociaż szybko nas połączyło gorące uczucie, jej rodzice od początku byli nieprzychylni. Widać było, że ich ukochana córka zasługiwała na kogoś, kogo oni nazywali „prawdziwym mężczyzną” – w ich przekonaniu najlepiej lekarza, kogoś z pieniędzmi i pozycją społeczną.

Kiedy tylko wszedłem do ich domu, od razu zmierzyli mnie wzrokiem, jakby oceniali, czy nadaję się na zięcia. Ojciec Marty uśmiechnął się kpiąco i zapytał: „A czym ty się zajmujesz, chłopcze?” Odpowiedziałem, że pracuję jako grafik, co spotkało się z widocznym rozczarowaniem. „No tak… Grafik. A ja liczyłem, że to może coś bardziej… przyszłościowego.”

 

Kolejne spotkania – szyderstwo i kpiny

Niezrażony pierwszym wrażeniem, nadal starałem się zdobyć ich aprobatę. Wierzyłem, że po prostu ich nie zrozumiałem i że z czasem dostrzegą, ile jestem wart. Niestety, każde kolejne spotkanie z teściami utwierdzało mnie w przekonaniu, że w ich oczach jestem tylko „nieudacznikiem”, a Marta marnuje sobie życie, wiążąc się ze mną.

Matka Marty raz z uśmiechem stwierdziła, że „ma nadzieję, że nie będę musiał żyć na jej utrzymaniu”. Kiedy przyszedłem z Martą na uroczystą kolację, jej ojciec usiadł naprzeciw mnie, nie kryjąc wściekłości: „Moja córka nie zasługuje na kogoś takiego jak ty. Potrzebuje mężczyzny, a nie chłopca bawiącego się obrazkami na komputerze.”

 

Burzliwe chwile – walka o godność

W końcu doszło do tego, że każde spotkanie z teściami kończyło się sprzeczką. Marta była rozdarta – z jednej strony kochała mnie, z drugiej – trudno jej było zignorować presję rodziców. Ja natomiast, czując narastającą frustrację i żal, chciałem jak najszybciej zakończyć te spotkania. Ale coś nie dawało mi spokoju. Przysiągłem sobie, że w końcu udowodnię im, że się mylą.

Raz, podczas wspólnego obiadu, matka Marty nie wytrzymała i wybuchła. „Czy naprawdę musisz wiązać się z kimś takim? Może jeszcze nie jest za późno, żebyś znalazła sobie kogoś… lepszego.” Mówiąc to, nawet nie spojrzała mi w oczy, jakby moja obecność była tylko przeszkodą.

 

Cała prawda wychodzi na jaw

Marta nie wytrzymała tego napięcia. Teściowie wywierali na niej coraz większą presję, a ona w końcu zaczęła się wahać, czy nasz związek ma sens. Nie mogłem jej tego mieć za złe, bo z jednej strony czułem, że kocha mnie, ale z drugiej – widziałem, jak destrukcyjne są dla niej słowa rodziców.

Nadszedł moment, w którym musiałem podjąć decyzję. Postanowiłem zabrać Martę na długą rozmowę. Wyznałem jej wtedy coś, co ukrywałem przez długi czas – byłem w trakcie negocjacji w sprawie ogromnego projektu dla międzynarodowej korporacji, który miał zmienić nie tylko moją pozycję zawodową, ale i życie finansowe. Martę zatkało. Powiedziałem jej, że do tej pory chciałem zachować to w tajemnicy, bo zależało mi na tym, aby pokochała mnie za to, kim jestem, a nie za mój status czy pieniądze.

Nie minął miesiąc, a projekt rzeczywiście doszedł do skutku. Nie tylko zmienił moje życie – zapewnił mi prestiż i możliwość rozwoju zawodowego, o której teściowie mogli tylko pomarzyć.

 

Zaskoczenie i skrucha – zmiana stosunku rodziców Marty

Kiedy teściowie dowiedzieli się o moim sukcesie, ich podejście diametralnie się zmieniło. Przyszli do nas z butelką szampana i szerokimi uśmiechami. Nagle stałem się dla nich idealnym kandydatem na zięcia – kimś godnym ich ukochanej córki.

„Zawsze wiedzieliśmy, że masz potencjał,” powiedział ojciec Marty z wymuszonym uśmiechem. Tym razem to ja miałem ochotę się uśmiechnąć i odpowiedzieć: „Naprawdę? Ciekawe, dlaczego nigdy wcześniej tego nie słyszałem.”

Marta była zszokowana postawą rodziców. Zrozumiała, jak bardzo ich opinia była powierzchowna i jak bardzo pomylili się, oceniając mnie wyłącznie po pozorach.

 

Co sądzicie o tej historii? Jak byście postąpili, będąc na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!


error: Content is protected !!